Z dawien dawna leżała w tej okolicy średniowieczna wioska. Podobno lokowana na prawie niemieckim. Podobno z polami ciągnącymi się w stronę Oławy. Odra płynęła wtedy jeszcze innym korytem i cała wieś Coczuchow leżała na jej lewym brzegu (dzisiejszy Biskupin leży na prawym). Ostatnia pisana wzmianka o tej osadzie pochodzi z roku 1368. Później ślad się niestety urywa.
Ale to nie Coczuchow dał początek historii osiedla. Zaczęła się ona 370 lat później, niedługo po tym jak Fryderyk Wielki zdobył Śląsk dla Królestwa Prus. Od dłuższego czasu rósł tu już wówczas las. Las należący do biskupa (Bischofswald). Dęby, podmokłe łąki i wiewiórki. Żadnych potwierdzonych na piśmie zabudowań przez ponad 3,5 wieku.
Pruski podatek i inwestycje biskupa
Impulsem do założenia Biskupina okazał się najprawdopodobniej dopiero… Podatek. Fryderycjańskie Prusy wprowadziły wysokie podatki od nieruchomości. Najwyższe, bo aż 45%, dla duchownych. Ziemia księcia biskupa nie mogła więc już leżeć odłogiem. Musiała zacząć jakoś na siebie zarabiać. I tak w połowie XVIII wieku w rejonie obecnych ulic Malczewskiego i Kożuchowskiej z inicjatywy księcia biskupa Philippa Gottharda von Schaffgotscha, wybudowane zostają cegielnia, folwark oraz karczma z ogrodem. Do tej ostatniej przylgnie zresztą romantyczna nazwa: Schaffgotschgarten. W XIX wieku wokół folwarku, wzdłuż obecnej ulicy Chełmońskiego zacznie rozwijać się także niewielka wiejska osada.
W rękach cechu rzeźników
Po wygnaniu biskupa Schaffgotscha z kraju (1766), część jego podwrocławskiego majątku obejmującą Schaffgotschgarten dziedziczy wrocławski archiprezbiterat (archiprezbiter = zastępca biskupa). Zdecydowana większość gruntów zostaje jednak z czasem znacjonalizowana. A jest to grubo ponad 120 hektarów ziemi, obszar porównywalny rozmiarem z powierznią ówczesnego Wrocławia. W 1811 roku majątek Bischofswalde kupują od Skarbu Państwa za kwotę 12020 talarów wrocławscy rzeźnicy: a dokładniej cech Fleischermittel Neuer Bänke. Od tej pory przez niemal 100 lat będą się tutaj paść krowy (m.in. rasy holenderskiej, bo również taką wzmiankę odczytamy w jednym z Adressbuchów).
Dziwna to nazwa na pierwszy rzut okiem, te Fleischermittel Neuer Bänke. „Bänke” to oczywiście nie żadne banki, to stragany. Wrocławscy rzeźnicy zrzeszeni w cechach, od niepamiętnych czasów sprzedawali swoje produkty na ulicznych straganach. Najstarszy cech rzeźniczy – Fleischermittel Alter Bänke, sprzedawał mięso na Starym Miejście i szczycił się tym, że jest tak stary jak Wrocław. Nasi „nowi” rzeźnicy którzy u progu XIX wieku stali się właścicielami Biskupina, byli raptem 20 lat młodsi, ich cech powstał w roku 1266. Związany był z Nowym Miastem i sprzedawał mięso na placu Nowy Targ. Bischofswalde nie było ich jedynym pastwiskiem. Korzystali także (razem z Alter Bänke) z łąk na Szczytnikach oraz (samodzielnie) z pastwiska na Osobowicach. Do konkurencyjnego Alter Bänke należało przez pewien czas Zacisze.
Schaffgotschgarten
Ale wróćmy do Biskupina. W 1830 roku na mocy bliżej nam nieznanego porozumienia stron, Schaffgotschgarten przechodzi na własność królewskiego Sądu Rejonowego. Dalsze zmiany własnościowe nie są jasne. Lokal w każdym razie nadal prowadzi swoją działalność. W przewodniku z epoki czytamy o nim, że przychodzą tam wyłącznie osoby niższego stanu. Kto wie, czy nie z tego względu w drugiej połowie XIX wieku Schaffgotschgarten staje się miejscem spotkań (także tych potajemnych) wrocławskich socjaldemokratów. Głos ludu (była to pierwsza na świecie partia robotnicza) stołował się najwyraźniej tam gdzie lud. A przynajmniej czasami (z dwóch wzmianek w źródłach trudno wywnioskować coś więcej).
Langnerowie
Najprawdopodobniej już w 1868 roku dzierżawcą Bischofswalde – a w 1894 właścicielem tego majątku, zostaje Gustav Langner. Rodzina Langnerów ostro bierze się do roboty. Schaffgotschgarten rozbudowują do rozmiarów okazałego Établissement, znanego i popularnego wśród Wrocławian. Nowe budynki (w tym dwór Langnerów) powstają również w obrębie folwarku. Starą biskupią cegielnię zastępuje cegielnia wyposażona w maszyny parowe i piece w systemie Dannenberga (przystosowane do wypału klinkieru). Zakład przenosi się także na drugą stronę ulicy i już jako Oberamtman Langner (a niedługo później Dampfziegelei Bischofswalde) rozpoczyna produkcję pomiędzy obecnymi ulicami Chełmońskiego a Pautscha. Zostanie ona zamknięta dopiero około roku 1939.
W 1905 roku folwark i osadę Bischofswalde zamieszkuje równo 100 osób. Mniej więcej 5-7 lat później przy Bichofswalderstrasse (Chełmońskiego) i wytyczanych wokół niej nowych uliczkach rozpoczyna się budowa luksusowych willi. To także dzieło Langnerów. Biskupin ma wtedy status tzw. gminy rycerskiej, czyli majątku prywatnego na prawach gminy. Nic ważnego nie dzieje się tutaj bez udziału jego właścicieli. Ich ostatni duży projekt (bez mała deweloperski), daje początek współczesnemu osiedlu.
Nazywane jest ono Willenkolonie Bischofswalde. Na początku lat 20-tych liczba mieszkańców przekracza już 300, a nowa zabudowa willowa powstaje także po drugiej stronie Wilhelmshafener Strasse (Olszewskiego). Pojawiają się pierwsze sklepy (m.in. z artykułami kolonialnymi przy Schiller Strasse). Na mapach z tego okresu znajdujemy uliczki sławiące pamięć gospodarzy: Gustav Langner Strasse i Maria Huth Strasse (Maria Huth z domu Langner – co najmniej od połowy lat 20-tych właścicielka gminy rycerskiej Bischofswalde, najprawdopodobniej żona Georga Hutha z Dąbia, dyrektora w Dampfziegelei Bischofswalde). Pozostaną na nich nawet po roku 1928, kiedy Bischofswalde przestanie być niezależną gminą i zostanie włączone w granice Wrocławia.
Pamiątki
Inaczej niż w przypadku Sępolna czy Bartoszowic, w najstarszej części Biskupina pozostało jeszcze całkiem sporo oryginalnej zabudowy sprzed czasów wrocławskich. Nadal czytelny jest układ dawnego folwarku przy ul. Malczewskiego. Dwór Langnerów przy ul. Kożuchowskiej – mimo nadbudowania mu piętra (w latach 60-tych? 80-tych?) i znacznej przebudowy – stoi tam gdzie stał. Zachowały się też budynki Schaffgotschgarten i kilkadziesiąt willi z okresu do 1928 roku. Miejscową ciekawostką jest krzyż nad Odrą, ustawiony na linii drzew wyznaczającej granicę między Biskupinem a Dąbiem. Ma on dużą, rzeźbioną w drewnie figurę Jezusa – to rzadkość, bo choć wiejskich krzyży znajdziemy na terenie Wrocławia tuziny, to chyba żaden z nich nie dźwiga podobnej rzeźby. Teorii na temat pochodzenia krzyża jest kilka. Mógł stanąć tam po powodzi z 1903 roku, w podzięce za ocalenie Bischofswalde. Mógł się pojawić w latach I wojny światowej. Może modliły się pod nim matki, żony, siostry tych, którzy wysłani zostali na front? A może po prostu wyznaczał mieszkańcom folwarku nową granicę z Dąbiem (ta zmieniła się kiedy w pierwszej lub drugiej dekadzie XX wieku przyłączono do Dąbia pas łąki nad samą Odrą). Zagadką pozostaje pochodzenie figury. Wygląda ona tak, jakby została tu przeniesiona z jakiegoś kościoła, kaplicy. Zwykle nie wiesza się takich figur na wiejskich krzyżach.
Jedną z ciekawszych historycznych uliczek na Biskupinie jest Noakowskiego. To mniej więcej w jej rejonie znajdować się miał kiedyś średniowieczny Coczuchow. Wybierając się tu na spacer, można dotknąć cegieł z Dampfziegelei Bischofswalde (murek po południowej stronie ulicy) i obejrzeć dom architekta E. Graua (źródła nie mogą się zdecydować czy miał na imię Erwin czy Erich). Znaczną część domów przy tej ulicy wybudowali w latach 30-tych (już w Breslau) Georg Huth z rodziną, najprawdopodobniej spadkobiercy Langnerów. Prowadzące ku nim tropy znajdziemy w Archiwum Budowlanym Wrocławia. Ulica jest malownicza, jak z bajki. Ale najdziwniejsza jest chyba jej numeracja. Noakowskiego ma numery od 15 do 32, nigdy nie miała numerów od 1 do 14. Konia z rzędem temu, kto wie dlaczego.
Zresztą, osiedle kryje też inne zagadki. Ale o tym może przy innej okazji…
Przygotowując artykuł korzystałem z archiwów cyfrowych. Zdigitalizowana jest nadal niewielka część dokumentów. Kolejne źródła, które powiedzą nam coś więcej albo i wywrócą naszą wiedzę do góry nogami, czekają jeszcze na odkrywców.